Kilka dziurek w podłodze to nie koniec świata. Powoli i sumiennie zaopatrywałem się w niezbędne części o których była mowa we wcześniejszych wpisach (przede wszystkim elementy wnętrza) i tak gdy już większość z nich została wymieniona, nadszedł czas na prace blacharsko-lakiernicze.
W ruch poszły narzędzia zakupione specjalnie na tą okazję, które w rękach Sepo wyglądały naprawdę profesjonalnie! :D
Tak też walka z rdzą została rozpoczęta na poważnie. Każda część nadwozia wymagała ingerencji w jej powłokę lakierniczą. Po całym dniu szlifowania, podcinania, spawania, młotkowania i sam Bóg wie czego jeszcze, naszym oczom ukazał się niebagatelny widok:
Wybaczcie nam jakość zdjęć. Po całym dniu pracy, nawet aparat odmówił posłuszeństwa.
C.D.N.
0 komentarze:
Prześlij komentarz