czwartek, 22 kwietnia 2010

Buick Roadmaster z mocą 620 KM!

 Ech,…kto z nas nie marzył sobie o autku, które tak na zewnątrz wyglądałoby jak poczciwy klasyk, jednak pod maską miałoby tak ze 400 albo i więcej żwawych koników. Oj,…pokazałoby się wtedy na drodze niejednemu, gdzie raki zimują. 


Przedstawiamy Wam „projekcje” tych niezdrowych snów: Buick Roadmaster z roku 1955, który ma troszkę za uszami. Takie sny miewał także prowadzący w Stanach „Tonight Show”- Jay Leno. Rzeczywiście, niczym szczególnym na pierwszy (a nawet na drugi) rzut oka ten leciwy krążownik się nie wyróżnia. Ten stan „nie-zauroczenia” trwa dopóki nie podniesie się pokrywy silnika. Efekt jest zawsze ten sam: człek stoi z rozdziawiona japą i długo zbiera myśli ”zaraz...chwila…przecież…ten silnik to najnowszy agregat, który normalnie daje potężnego kopa Corvecie”. I bynajmniej nie chodzi o jakiś tuzinkowy napęd - tutaj rozpościera się przed nami „ZZ572 Crate Engine”. Swój niebotyczny moment obrotowy przekazuje dalej biednej skrzyni automatycznej typu 4L85E. 






Ten potężny blok budzi respekt nawet jak jest w bezruchu. Ni mniej ni więcej, tylko 620 koni produkuje ta machina. Ale całkiem już zwala z nóg informacja o zgromadzonym przy 4.500 obr/min momencie obrotowym: 881 Nm.! To jest o 170 Nm. więcej niż nowy Viper. Trzeba być zatwardziałym niedowiarkiem, by poddawać pod wątpliwość wypowiedź właściciela, ze autko to bez trudu miesza kołami na…trzecim biegu! Od razu współczuje tym kapciom na tylnej, sztywnej osi. O właścicielu Jay Leno wiemy, że posiada bogatą kolekcje automobilowych (i nie tylko) rarytasów. Owa „dość” bogata osoba pakuje prawie wszystkie swoje miliony dolców w sprzęty, które warczą i rdzewieją (wypowiedź pewnej pani - nazwisko znane redakcji). Za zarobiona kasę kupił w 1972, konkretnie za 350 baksów właśnie ten egzemplarz: model Roadmaster. „Dla mnie był on czymś wyjątkowym, był on bowiem pierwszym moim samochodem, tu, w Kalifornii i towarzyszył mi w wielu sprawach, które były dla mnie całkiem nowe”. Na przykład woził go na randki z jego przyszłą żoną Mavis, jak i też asystował przy jego premierze w jego programie „Tonight Show” w roku 1977.  W latach osiemdziesiątych - w międzyczasie polakierowany na żółto-czarno odstawił go Leno u swojej teściowej. Tam stal długo zapomniany „na flakach”. Jak to u zwariowanych na punkcie samochodów bywa- Leno nie mógł się przełamać i – ot tak, po prostu, sprzedać swojego towarzysza. Późno, bo późno, ale wreszcie nadszedł czas, by jego Roadmaster (po naszemu: „Mistrz Drogowy”) zasłużył w pełni na swoje miano. Projekt ten przejął w swoje ręce Bernhard Juchli, a sekcja „GM Performance Parts” dostarczyła większość elementów. Przednia i tylna oś stanowi kompilację elementów z Corwety C4 i C5, przy czym z tyłu zastosowano, ze względu na większa masę Buicka, grubszy poprzeczny resor z włókien węglowych. By upakować jednostkę napędową wraz ze skrzynia biegow, zdecydowano się obciąć oryginalny element nośny przed ścianą czołową i użyć całkiem nowej ramy. Juchli zaznaczył, że „W porównaniu do restauracji modelu`55- montaż kompletnego zespołu napędowego okazał się dziecinnie łatwy”.  Często w tym projekcie jesteśmy świadomie myleni: felgi wyglądają jak oryginały. Nic dalszego od prawdy. Leno kazał sobie wykonać 17” aluminiowe felgi, które przykrywają dekle (Hubcaps). Tyle, że też o dwa cale większej średnicy. Na pierwszy rzut oka wszystko gra: pojazd toczy się na oponach z białym obrzeżem (Whitewalls), rawka felgi jest czarna, czyli: na pewno oryginał!
 
Takich „zwodów” oczekuje nas więcej. Rzućmy wzrok do wnętrza pojazdu. Jak okiem sięgnąć- tylko perfekcyjnie odrestaurowane powierzchnie prawdziwego klasyka. To prawda - ale jednak nie tak do końca! Tutaj roi się od wyrafinowanych dodatków (Add-ons). Na pokładzie jest jak najbardziej współczesna klimatyzacja. Oryginalny licznik? Nie wiemy, czy sam Jay „poprawiał” mu stan przebiegu, ale co na pewno nam wiadomo - przyrząd ten nie ma linki. Zlicza- całkiem godnie 21 wieku - sygnały elektryczne. Dalej Leno: „Z obecnym przełożeniem tylnej osi (3.45) na ¼ mili udało nam się od razu osiągnąć rezultat 11 sekund. W tym czasie wykatapultowani zostaliśmy na 200 km/h. Byliśmy w czwórkę w samochodzie” Dzięki układowi kierowniczemu od Corvetty samochód nie tylko zachowuje stabilność na prostej, ale także na lukach. „Siedziałem na ogonie jednemu typowi w Porsche. On na pewno nie bardzo wiedział, co tu jest grane!”- Opowiada dalej Leno…

Całość artykułu znajduje się na stronie dwumiesięcznika o amerykańskiej motoryzacji: www.chrom-plomienie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz