wtorek, 14 września 2010

było sobie derby...

Dawno temu  wspominaliśmy o redakcyjnym VW Derby. Mało o nim wspominaliśmy gdyż nie było to nic nadzwyczajnego. Dziś jednak nadszedł dzień w którym bez krępacji możemy o nim coś napisać.







Wszystko zaczęło się przypadkowo. Kolega potrzebował taniego dupowozu.Inny znajomy chciał pozbyć się starego volkswagena. Pojechaliśmy go obejrzeć. Z wierzchu wydawał się być całkiem zadbany. Bagażnik się nie otwierał, ale nadwozie było bez dziur czy ognisk rdzy. Lakier po prawie trzydziestu latach zmatowiał a na jego powierzchni znajdowało się wiele odprysków które powoli zaczęły zachodzić rdzawym nalotem, ale czegóż spodziewać się po tak dojrzałym pojeździe. O mechanice nie można było zbyt wiele powiedzieć. Jeździł, hamował, reagował na ruchy kierownicą. Światła świeciły. Co prawda wnętrze śmierdziało trupem, ale cena? 400-500zł. Nie mogliśmy pozwolić by taki egzemplarz wpadł w niepowołane ręce. Chwilę później Derby zajechało pod nasz tymczasowy garaż. Działała już tylko dwójka. Akumulator nie wytrzymywał nocy. Stanęło więc na czterech stówach....

Tak też stałem się (nie)szczęśliwym posiadaczem Volkswagena Derby z 1982 roku.

(C.D.N.)

0 komentarze:

Prześlij komentarz